Dzisiaj każdy człowiek na świecie kojarzy takie marki jak Google czy Facebook, większość nie ma problemów z wyjaśnieniem zasad funkcjonowania YouTube czy Twitter. Wszystko to są jednak biznesy dość mocno wirtualne, które swoje początki miały wyłącznie w głowie inżyniera albo programisty i na serwerze, przeważnie studenckim czy uczelnianym. Sama idea na stworzenie nowoczesnego programu albo strony do wymiany materiałów, jaka wcześniej nie istniała – może w dzisiejszych realiach gospodarczych przynieść wielomiliardowe dochody. Dlatego nie brakuje na rynku inwestorów gotowych do wpompowania milionów dolarów w każdy, nawet umiarkowanie interesujący, projekt internetowy i technologiczny, w nadziei na powtórzenie przynajmniej części z niesamowitych sukcesów wymienionych spółek.